Znajomej popsuł się samochód. Kobitka nieobeznana w technice próbuje znaleźć jakąś dobrą duszę, która by jej pomogła. Zaczepia pana, około 60-letniego.
- Przepraszam, samochód mi padł. Mógłby Pan rzucić na niego okiem? Jakoś mi pomóc? Proszę.
- Nie mogę, śpieszę się do kościoła.
Śmieszne? Owszem. Straszne? Bardzo. Pan nie ogarnia tematu. Klepanie zdrowasiek w świątynnych murach kontra pomoc bliźniemu. Bartoszewski mówił o polskim, chłopskim narodzie. Wielu się oburzyło. Przecież prawda jest zupełnie inna. Nasza wiara, religijność jest głęboka, a nie obrzędowa. Powszechna, a nie ludowa ;)
sobota, 5 marca 2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)