środa, 27 kwietnia 2011

Polska służba zdrowia

Ciało odmówiło posłuszeństwa. Trzeba przetransportować świątynię ducha do lekarza. Robię to rzadko i niechętnie. Z wielu przyczyn.
Może dlatego:
Szpital Czerniakowski. Dwa tygodnie po śmierci pacjentki zmieniono dokumentację medyczną
Czy prokuratura postawi zarzuty byłej dyrekcji szpitala ? Radio ZET dotarło do kluczowego dowodu w sprawie ubiegłorocznej śmierci pacjentki, która cztery dni czekała na opis zdjęć z tomografu komputerowego.
Chodzi o opinię biegłego, który przebadał dyski szpitalnych komputerów. Ekspert prokuratury stwierdza, że dokumentacja medyczna była wielokrotnie zmieniana i nie chodzi tylko o wersje robocze opisów badań. Modyfikowane były także opisy końcowe i to trzykrotnie.
To co bulwersuje najbardziej, to fakt, że dokumentację pacjentki zmieniano dwa tygodnie po jej śmierci i to już po tym, jak prokuratura wszczęła śledztwo. Prawnicy rodziny kobiety nie mają wątpliwości - w szpitalu zacierano ślady. Adwokaci podpierają się opinią Krajowego Konsultanta do spraw Neurologii napisaną dla Mazowieckiego Oddziału NFZ. Profesor Danuta Ryglewicz pisze wprost, że dokonanie zmian po śmierci pacjentki to oczywiste fałszowanie dokumentów.
Ciąg zaniedbań i błędów wykazał również Krajowy Konsultant do spraw Anestezjologii, który skontrolował, jak Szpital Czerniakowski w Warszawie zajmował się pacjentem. O wnioskach pokontrolnych dotyczących oddziału intensywnej terapii napisała "Gazeta Wyborcza".
Prokuratura przesłuchała już kilkudziesięciu lekarzy. Na sam koniec pozostawiła sobie dyrekcję szpitala. Jest wielce prawdopodobne, że w tej sprawie śledczy postawią zarzuty.
Ewa Trautman zmarła , bo był piątek po południu a w Szpitalu Czerniakowskim nie było radiologa, choć powinien być na stałe. Kontrolerzy NFZ wykryli w placówce wiele nieprawidłowości. Zwolniono dyrekcję a szpital zapłacił wysoką karę i ma zakaz leczenia pacjentów z udarami.
Za gazeta.pl

Wszyscy wiecie, że to wierzchołek góry lodowej.

Może dlatego:
- Sam nie muszę montować kasy, ale uważam, że to nie najlepszy pomysł - ocenia dr Michał Kułakowski, toruński ortopeda. - To zrównuje lekarzy ze sprzedawcami ziemniaków. Również gazeta.pl
Dziękować bogu mam innego ortopedę. Wierzę (naiwnie), że mniej aroganckiego. Dla jasności nie przez NFZ.

Siedząc w poczekalni (do której zawlokłem swe zbolałe cielsko) miałem nieprzyjemność usłyszeć monolog pana doktora (a może pana lekarza, wszak tytułu doktorskiego pewnie nie zdobył) o tym jak to źli policjanci (o których także mam wyrobione zdanie) mieli czelność ustrzelić go za prędkość. Oczywiście tysiące wyjaśnień, jak to czatowali, jacy byli niemili, i w ogóle jak mogli. Większość normalnych ludzi w takiej sytuacji ukorzy się, przeprosi i poprosi o wyrozumiałość. Pan lekarz, a słychać go było wyraźnie, nie miał w sobie odrobiny skruchy. Przecież to wina "misiaków", że stali w terenie zabudowanym.
Furda!
Panowie którzy go dupnęliście uważajcie. Wyraźnie słyszałem, że gdy spotka Was na Izbie Przyjęć dłuuugo Was przetrzyma. Nie chcecie wiedzieć jaka spotka Was pomoc.
A ja głupi prostak bez szkoły wzdragam się przed używaniem "prasówki".
W jakimkolwiek prywatnym celu.
Nie powinienem.
Wszak ci "mądrzejsi" nie mają zahamowań.
Skłamałem.
Użyłem "prasówki", żeby przekonać panią z rejestracji, że jestem zatrudniony, ubezpieczony i nie chcę wyłudzić świadczenia zdrowotnego.