W słusznym wieku 92 lat umarła jedyna babcia jaką znałem.
Definitywnie zakończył się pewien okres. Już nigdy nie będzie "babcinych ciasteczek". Obrazy będą powoli blakły w głowie. Sieczkarnia i młockarnia stojąca w stodole. Wisząca na jej drzwiach kosa. Błyszczący flak w który wpychała mielone mięso, by po czasie, jakimś cudem, powstała z niego pyszna kiełbasa. Sławojka przyklejona do ściany stodoły, i pierwszy pojazd spalinowy prowadzony własnoręcznie. Oczywiście C-330. Stół pod oknem przykryty ceratą. Siedzący przy nim dziadek pijący herbatę z biało-niebieskiego kubka. Zawsze obcinający skórkę chleba. Papierosy w lufce.
I to wszechogarniające uczucie swobody. Poczucie, że świat stoi przed Tobą otworem, że za każdym rogiem, krzakiem, kryje się czekająca na odkrycie tajemnica. Staw za gospodarstwem jawił się nieskończoną przestrzenią morza. Studnia była głębią tajemnic, a smak ziemniaków z parownika, to smak najlepszych ziemniaków jakie jadłem w życiu. Byłem pewien, że wszystko zależy ode mnie. Wystarczy bardzo mocno chcieć.
Tak było.
Babcia umarłą, a nasze nawet najmocniejsze "chcieć", jak się okazuje, nie wystarczy :/
PS - KURWA! Jak to się mówi, nieszczęścia chodzą parami :/
środa, 28 grudnia 2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)