sobota, 12 listopada 2011

Święto Niepodległości

Jak co roku wywiesiłem prostokątny kawał materiału o proporcjach 5:8 podzielony na dwa poziome pasy: biały i czerwony. W ten sposób celebruję to święto. Mało hucznie i spektakularnie, za to szczerze.
Przykre, że jako jeden z niewielu we wsi przyozdobiłem dom biało-czerwoną.
Tymczasem inni wolą się napierdalać między sobą, bądź z policją. Najchętniej to i to. Haniebne. Haniebne i przykre. Nacjonaliści mieli być tacy nowocześni, odpicowani, i patriotyczni. Wyszło jak zazwyczaj, gdy ogolone łby za coś się biorą. Tutaj nie miałem złudzeń. Co do nimieckich antyfaszystów, to serdecznie wam dziękuję za rozpieprzenie święta narodowego Niepodległej. Zajmijcie się swoimi faszystami, którzy gardłują i zdobywają mentalne przyczółki w waszych wschodnich landach. Z rodzimymi baranimi łbami poradzimy sobie sami. Jak zwykle wasza pomoc wyszła nam bokiem.
Wisienką na gównianym torcie, w jaki w Warszawie przemieniono święto, są nerwowe, pod publiczkę planowane ruchy. Baranie polityczne łby chcą tworzyć nowe przepisy i prawa. Pewnie, lepiej jak jest więcej, czyż nie? Mało mamy martwych praw, i przepisów których aparat państwowy nie potrafi stosować. Zróbmy zatem coś, cokolwiek. Potem to szybko przegłosujmy.
Zanim ktokolwiek się zorientuje, że to zwykły debilizm.
Flagę ściągnę w niedzielę wieczorem. Na święta majowe mam nadzieję mieć już porządny biało-czerwony maszt.