Tyle ostatnio mówi się o siłach nadprzyrodzonych ingerujących w nasze życie. Nie dziwię się zatem panu, który przyszedł na festiwal "czarnej" muzyki poszukac "innych szatanów".A tak na poważnie. Nie jestem fanem takiej muzyki. Większość (podkreślam, większość, nie wszystkie) takich kapel gra nudną, nieciekawą, monotonną muzykę. Mam jednak przekonanie graniczące z pewnością, że za trzy lata ten festiwal będzie największą (a jeśli nie największą, to najpopularniejszą) imprezą tego typu w Polsce.
Dlaczego tak myślę?
Z trzech powodów. Primo, w naszym kraju nie ma zbyt wielu festiwali dla ludzi w czarnych wdziankach, gdzie mogliby odprawiać rytuał headbanding`u. Secundo, Grześ Kopcewicz jest facetem, który świetnie czuje tę niszę. Ma "cojones" i determinację, żeby ożywiać nasz malutkie miasteczko. Tertio, każda kapela grająca ciężko, której wokalista charczy jakby miał raka krtani, z dziką rozkoszą zagra w mieście Tadeusza Rydektora ;) Mam nadzieję, że władze miasta potrafią wybić się poza ramy szablonowego myślenia o kulturze. Załapią, że dostają do ręki gotowy produkt, który należy oszlifować, wypromować i cieszyć się samograjem.
Pożyjemy, zobaczymy. Doświadczenie każe mi jednak wątpić w wyczucie marketingowe ludzi z magistratu. Specjalizują się wszak w zarzynaniu imprez, albo robieniu imprez, które wszyscy mają w dupie, vide "Lato Filmów".


1 komentarz:
A propos "szatan
Prześlij komentarz