Jak co roku w mediach pojawiają się wstrząsające relacje z handlu karpiami. A to, że ociekają krwią, a to, że się duszą. Skandal, szok, i horror :)
A ja karpia nie kupuję, bo nie lubię. Jest tyle pysznych ryb, które można jeść, a Polacy, z oślim uporem kupują na Wigilię karpia. Chińczycy setki lat temu hodowali karpie jako rybę ozdobną. Był okres, kiedy jeden z cesarzy zakazał konsumpcji karpia (mądrzy ludzie ci Chińczycy). Karp to ryba, którą duża część ludzi uważa za niejadalną.
W dawnej Polsce na wigilijnym stole zawsze gościły ryby. Stały się one pewnego rodzaju synonimem luksusu. Jadano wtedy: łososie, jesiotry, sumy, węgorze, szczupaki, karasie i inne. Na stołach uboższych rodzin królował solony śledź.
Dlaczego zatem, raz do roku, kupujemy na tony tę tłustą, ościstą, i pachnącą mułem rybę? Powód jest taki sam, jak w przypadku wielu innych polskich przywar, takich jak np. tumiwisizm. KOMUNA. Hołdujemy tradycji rodem z komuny. Z czasów, kiedy to bieda aż piszczała, inne ryby były mało dostępne, a ludziom trzeba było dać coś na stół. Rybne gospodarstwa, czy jak to tam komuniści nazywali, produkowały na potęgę karpie, które lądowały na polskich stołach. Nie jestem ichtiologiem, ale przypuszczam, że rybka była mało wymagająca, więc łatwa w hodowli. Stąd staliśmy się jednym z niewielu narodów, który zajada się rybą ozdobną.
Mam znajomego, który wędkuje. Poluje tylko na karpie, bo to jedna z większych ryb jaką można złapać w Polsce. Robi to dla sportu, dla walki z rybą, dla emocji. A potem ją wypuszcza. Broń Boże nie je. I chyba tylko do tego karp się nadaje.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
chyba nie pamiętam ani jednych świąt w moim domu, na których byłby karp...;)
Popieram! A poza tym jeśli więcej energii tracę na wydłubywanie ości niż zyskam z jedzenia to dla mnie nie jedzenie;)
Ufff, a już myślałem, że jestem jedynym niezadowolonym i znowu będzie zarzucane mi czepiactwo:)
Prześlij komentarz