Jest wiele sytuacji, które ciemną nocą, na wsi, stawiają włosy na karku. Dziś rano dowiedziałem się, że krzyk: "Ludzie! Ratunku! Pali się!" jest w czołówce. Szósta rano, jeden człowiek, płonąca kotłownia. Niesamowite, że facet mieszkający kilkaset metrów dalej, w rzeczywistości staje się bliskim sąsiadem. Na tyle bliskim, żeby bez zastanowienia wsiadać do samochodu i śpieszyć z pomocą. Widziałem w życiu więcej pożarów niż statystyczny człowiek. Nie ma dla domu i ludzi nieszczęścia bardziej druzgoczącego. Tutaj nie ma miejsca na zastanawianie się. Na szczęście straty były relatywnie niewielkie.
PS - Postuluję założenie GPSów w wozach bojowych JRG Culmsee, bo się chłopaki gubią na własnym terenie. Jedną z "oczywistych oczywistości" ratownictwa, jest doskonała znajomość miejsca w którym się działa. Wstyd panowie.
PS2 - Sama prawda w przysłowiu: si vis pacem, para bellum. Gumiaki i latarka wożone w aucie - bezcenne. Szkoda, że żarówka w "kogucie" się przepaliła, może by nie pobłądzili.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Taki sąsiad to cud. I jakiś pozytyw Twojej zepsutej nerki. Proponuje hymn pochwalny "Kto sika a nie śpi w nocy, zawsze udzieli Ci szybciej pomocy" Niech żyje nam.
Łubudubu, łubudubu :D
Prześlij komentarz